Ostatnio często mam ochotę pisać coś na bloga. Co więcej, chęci zamieniam w czyny i tym sposobem mam kilka niewykończonych jeszcze postów, czekających aż trafi się wolna chwila, by się nimi zająć. W zeszłym tygodniu, któregoś popołudnia miałam to w planach, chciałam dodać post ze swoimi przemyśleniami, które narodziły się podczas naszego ostatniego weekendowego wypadu do innego miasta. Ale Pan miał inne plany. Początkowo chciał zająć mi tylko chwilę, ale wyszło tak, że cały wieczór spędziliśmy razem. Nie robiąc nic konkretnego. Po prostu byłam dla Niego, nic więcej.
Zacznę
od tego, że miałam na to popołudnie całkiem sporo planów, mimo że Pan już dawno
mówił mi, że jeśli mam jakieś plany to mam go o tym informować z wyprzedzeniem
– w innym wypadku nie mogę mieć pretensji jeśli On te plany zniweluje. Pan
postanowił , że ten wieczór przeznaczymy na eksperymenty z knife play. Krew
podczas naszych spotkań przewijała się już od dawna, ale były to zwykle igły
lub zgrzebło. Chęć spróbowania z knife play pojawiła się stosunkowo niedawno.
Sama udzielałam się przy wyborze skalpeli i byłam bardzo ciekawa jakie to
będzie uczucie, kiedy ostrze spotka się ze skórą. Nie jestem typową
masochistką, ale lubię eksperymenty i jestem po prostu ciekawa nowych doznań.
Tak czy inaczej, kiedy przyszło mi z tym ostrzem się spotkać to jednak wyszedł
ze mnie tchórz. Nie dość, że byłam lekko zirytowana faktem, że moje plany
trzeba przesunąć w czasie, to zwyczajnie skalpel zaczął mnie przerażać. Próbowałam
wpłynąć na decyzje K. i jakoś odsunąć w czasie testy tych nowych, ostrych
zabawek. W zasadzie marudziłam cały czas, nawet kiedy już leżałam nago na łóżku
a miejsce cięcia zostało potraktowane płynem dezynfekującym. Nadzieja matką
głupich jak to mówią, bo chwilę później miałam na pośladku pierwszą krwawą
kreskę. Niedługo później były cztery, ułożone w niepozorny czerwony hashtag. W
zasadzie nie bolało tak strasznie, ale wciąż nie wiem też czy jestem fanką tych
praktyk – dużo zamieszania, a mało zabawy. Tak, czy inaczej przetrwałam
początki i ku mojemu zaskoczeniu, to było wszystko na dziś jeśli chodzi o noże.
Protestowałam i prosiłam o koniec do samego momentu, w którym Pan ogłosił że to
wszystko. Byłam w sporym szoku i poczułam się głupio, bo robiłam aferę o coś
tak drobnego. Powinnam wiedzieć, że Pan rozumie że to dla mnie nowe i mam dużo
obaw, więc nie rzuci mnie na głęboką wodę. Cały czas prosiłam żeby przestał,
żeby zwolnił, że wystarczy... Traciłam energię, bo nie potrafiłam się uspokoić
i Mu zaufać. A mimo to, kiedy skończył i ogarnął miejsce cięć to przytulił mnie
i pochwalił. Powiedział że byłam dzielna i że jest dumny. A ja nie wiedziałam,
czy powinnam się cieszyć z tych słów czy zapaść się pod ziemię, bo było mi
wstyd że tak się zachowywałam, a On mimo to ma do mnie cierpliwość. Mówił też
mnie kocha. Że jestem piękna. Że jestem świetną suką. Mówił, przytulał, a ja
zupełnie się uspokoiłam. Głaskał mnie, dotykał mich ramion, brzucha, piersi –
czułam się Jego. Tak po prostu. Byłam tam tylko dla Niego. Doprowadził mnie do
stanu, w którym nic innego nie istniało.
„- Kim jesteś?
- Jestem Twoją suką.
- Jaki jest Twój cel?
- Chcę żebyś był ze mnie zadowolony.
- Jak to osiągniesz?
- Będę posłuszna – zawsze i we wszystkim.”
Powtarzał tą serię pytań, a ja jak matrę powtarzałam
odpowiedzi. Nie było wtedy rzeczy niemożliwych, nie było wątpliwości. Ja byłam
Jego własnością, On moim Panem, a poza tym nie liczyło się zupełnie nic. Pytał
o wiele rzeczy, a ja na wszystko się zgadzałam. To wbrew pozorom nie był tylko efekt atmosfery, jaka się wytworzyła. To nie tak, że byłam podniecona i mówiłam
wszystko, co chciał. Ja naprawdę mówiłam to wszystko z pełną świadomością.
Wiem, że to w praktyce nie będzie takie proste – nie zawsze dam swojemu Panu to,
czego oczekuje. Przynajmniej nie od razu, nie bez zawahania. Ale wiem, że stać
mnie na wiele. Trochę to przerażające i piękne jednocześnie.
Leżeliśmy tak bardzo długo,
zaczęło się już ściemniać. A ja byłam wtedy najszczęśliwsza na świecie. Czułam, że jestem tu dla Niego, nic mnie nie rozpraszało. Służyłam swoją obecnością.
Spokój, jaki w sobie miałam został we mnie na długo. Takie doświadczenia są
ważne – bliskość, oddanie, posłuszeństwo. Więź, która nas łączy jest
niesamowita. I to jak daleką drogę przeszłam przy Nim przez ostatnie lata.
Cieszę się, że jestem teraz w tym miejscu, że jestem Jego suką, że zawsze mogę
klęczeć u Jego stóp. Uwielbiam po protu być dla Niego, całą sobą. To najlepsza
nagroda za wszystkie trudy związane z uległością.