2020-04-21

001 Kim ja właściwie jestem?


Dzisiaj Pan zapytał mnie, czy czuję się bardziej uległą czy suką. Cała trudność polegała na tym, że w pierwszej chwili nie potrafiłam znaleźć żadnej różnicy pomiędzy tymi dwoma określeniami. Między uległą a masochistką – owszem, ale w tym wypadku poza większą dosadnością słowa „suka” nie potrafiłam ich rozróżnić według żadnej kategorii i dokonać wyboru. Musiałam jednak odpowiedzieć na pytanie, a Pan prosił żebym nie myślała tylko powiedziała co czuję, więc od razu padła odpowiedź – suka. Czemu? Nie wiedziałam.

Na co dzień jestem tym, kim (lub czym) Pan akurat chce bym była. Nazywa mnie różnie, ale najczęściej słyszę dwa słowa – suka i kochanie. Suka jest czymś, z czym jestem osłuchana. Wiem, że kiedy słyszę pytanie „Kim jesteś?” to najlepszą odpowiedzią jest zawsze „Twoją suką”. To słowo przeciętnemu Kowalskiemu kojarzy się pejoratywnie. Zresztą, ile razy słyszy się w filmach pogardliwie rzuconą „sukę” w kierunku niekoniecznie lubianych czy dobrze prowadzących się kobiet? Zawsze powoduje to lekki uśmiech na mojej twarzy, bo kiedy ja słyszę to określenie w stosunku do siebie to odbieram je jako ogromny komplement. Owszem, jest to element całej konwencji, który ma za zadanie w pewien sposób poniżyć, ale ja do tego własnie dążę – chcę pokazać, że jestem uległa wobec swojego partnera. Na taką pozycję w związku się zdecydowałam. Dlatego, kiedy stanęłam przed wyborem to padło na „sukę” a nie „uległą” – to suka niesie za sobą większy emocjonalny ładunek. Dopiero później zaczęłam myśleć nad tym, jak właściwie odbieram te słowa. A gdzie w tym wszystkim masochistka? I kim właściwie jestem? Kilka dni wcześniej dopracowując bloga napisałam o sobie w jego tytule „uległa kobieta”. Jednak nie uległa? Może powinnam zmienić tytuł na „Niepoukładane myśli suki”? Albo „uległej suki-masochistki”? I czy te wszystkie określenia mają w ogóle znaczenie?
Pierwsza moja refleksja jest taka, że na pewno jestem uległą kobietą, ale to dość szerokie pojęcie i może być różnie rozumiane. Ja nie jestem uległa zawsze i wobec wszystkich. To często podstawowa rzecz, jaką się tłumaczy ludziom spoza klimatu – to, że kobieta klęka przed mężczyzną i pozwala mu robić wszystko wedle Jego życzenia nie oznacza, że pozwala każdemu sobą pomiatać i nie ma własnego zdania. Uległość w klimacie nie nie musi od razu determinować zachowania w codziennym życiu wobec każdego kogo spotka się na drodze. Uległość nie jest równoważne z życiową biernością. Jestem uległa, ale z drugiej strony wcale nie jest tak, że wszystko przychodzi mi z łatwością. Wiele razy słysząc polecenie od Pana mam chwile zawahania a nawet buntu. Mam własne zdanie, potrzeby, wątpliwości a czasem strach. Nie robię bezmyślnie wszystkiego, czego się ode mnie chce. Jestem uległa wobec mojego Partnera, bo chcę taka być. A w życiu codziennym funkcjonuje jak wszyscy inni – reaguję, kiedy ktoś robi coś wbrew mojej woli. Nie przytakuję zawsze i każdemu. Uległość powszechnie jest postrzegana negatywnie, więc kobieta która mówi o uległości wobec mężczyzny staje się w oczach ludzi ofiarą, a ja się zupełnie tak nie czuję. Ale biorąc pod uwagę obraz uległości, jaki rysuje się w głowach ludzi warto podkreślić, że nie jestem po prostu uległa – to nie jest nieodłączna cecha mojego charakteru, a bardziej preferencja seksualna i sposób na związek.
W tym momencie pojawia się suka – to ta część mnie, która podjęła decyzję, że będzie uległa i posłuszna wobec swojego mężczyzny. Bo, warto podkreślić, nie jestem po prostu suką – jestem Jego suką. Polega to nie tyle na byciu uległą, co codziennym podejmowaniu decyzji, że zrobię coś według Jego życzenia. Akceptowaniu Jego woli, nawet jeśli jest sprzeczna z moją. Mam poczucie, że suka to coś więcej – to kobieta o skłonności do ulegania, która znalazła swoje miejsce u stóp odpowiedniego Pana. Może to trochę patetyczne, może się rozdrabniam, ale to słowo ma jednak ogromną moc. Kiedyś miałam z nim duży problem. Nie chciałam być tak nazywana, czułam się poniżona. Ale teraz zwyczajnie podoba mi się, kiedy słyszę „grzeczna suczka” wypowiedziane w moją stronę. Czuję, że jestem Jego, a On jest mój. To rola, którą sobie wybrałam i codziennie staram się, by być w niej coraz lepsza.
Została masochistka – to też część mnie, ale chyba dużo mniejsza niż sądziłam na początku swojej przygody z BDSM. Ból sprawia mi przyjemność, ale raczej nie jestem na niego zbyt odporna. Szybko staje się nieznośny. Satysfakcja z bólu przychodzi zwykle z opóźnieniem – nie jestem typem, który potrafi mieć orgazm podczas bicia, niestety. Zdecydowanie istotne w przyjmowaniu bólu jest moje bycie suką. Mam wrażenie, że główną satysfakcję czerpię z zadowolenia Pana po chłoście. Lubię uczucie, kiedy jest już po, wszystko mnie boli, On jest obok i widzę, że jest zadowolony. Jestem wtedy z siebie dumna. Ból mnie podnieca, ale dużo bardziej działa na mnie to, że spełniłam oczekiwania swojego Pana. No, i siniaki – to druga motywacja. Lubię mieć ślady, a że o nie jest u mnie bardzo trudno, to tym bardziej je doceniam. Kiedy je widzę odczuwam ogromną satysfakcję, nawet kilka dobrych dni po biciu.
Tak właśnie czuje te wszystkie określenia i rozróżnienia. To moje własne refleksje, mój odbiór. Wiem, że każdy ma swoje BDSM i że każdy może rozumieć je na swój sposób. Dla wielu te słowa nie mają żadnego większego znaczenia. Chcę to podkreślić, bo to co pisze to żaden dogmat. Chętnie dowiem się, jak „sukę” odbierają inne uległe kobiety w klimacie, albo jakie inne określenia słyszą na co dzień. A jeśli czyta to ktoś spoza klimatu i mimo może negatywnych emocji dotarł do końca, to zaznaczę tylko, że w 90% słyszę rzucane w swoim kierunku kochanie, skarbie, słońce... Bo BDSM jest istotną częścią mojego życia, identyfikuję się jako uległa suka, która lubi przyjmować ból na życzenie swojego Pana, ale przede wszystkim jestem kochaną i kochającą kobietą i nigdy o tym nie zapominam, niezależnie jak ja albo jak ktoś inny się do mnie zwraca.

7 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki za rozwój bloga, będę zaglądała :)
    Odczuwam bardzo podobnie wiele rzeczy do Ciebie. Na przykład mam dokładnie tak samo z bólem (ale już nauczyłam się, ze ból świetnie wzmaga inne orgazmy:)) lubię tez słowo „suka”. A co do ogólnej mojej postawy to już wiele razy usłyszałam, ze uległa nie jestem. A ja wiem, ze jestem, ale tylko dla Pana.
    Ja bym dodała, ze BDSM wyzwoliło ze mnie sporo skrajności. Tak jak potrzebuję form uznawanych za bardzo ostre, brutalne i bardzo poniżające, tak samo niesamowicie pewna siebie się staję po takich przeżyciach. To działa jak perfekcyjne katharsis na mnie. Bardzo trudno jednak znaleźć kogoś kto lubi takie niszowe praktyki nawet w bdsm, a przy okazji zniesie taką heterę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! :)
      Z tymi skrajnościami w zupełności się z Tobą zgadzam - mam podobnie. A z bólem nadal jestem w skomplikowanej relacji i mam mieszane uczucia na temat swojego masochizmu.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Poprawka: Co prawda ja nazywam się (i zostałam nazwana) "niewolnicą", ale wiele Twoich myśli jest mi bliskich. Po pierwsze to, że uległość w klimacie nie oznacza uległości w życiu. Uległe są często bardzo silnymi kobietami i bardzo wymagającymi, ale uległy swojemu Panu. Uległość to dar :) tak jak piszesz... "To rola, którą sobie wybrałam i codziennie staram się, by być w niej coraz lepsza." :). Czekam na więcej i będę zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Dokładnie tak widzę kobiety uległe. Miło jest widzieć, że jest nas więcej. Dopiero odkryłam, że w blogowym świecie jest wiele wartościowej treści uległych kobiet, mam dużo do nadrobienia i sporo inspiracji :)

      Usuń
    2. To miłe odkrycie, że jest nas więcej... ja również jakiś czas temu się tym zachwyciłam :). I każda relacja jest na swój sposób inna, fajnie to jednak czasem podglądać :).

      Usuń
  4. Witaj. Uwielbiam czytać doświadczenia i przemyślenia innych... Ja jestem początkująca w klimacie i na etapie kiedy słyszę „suka” to zapalają mi się kur...i w oczach i chęć „odszczekania” się ;) ale chce ulegac, poddać siei sprawić przyjemność mojemu Panu... Widzę jak bacznie mnie obserwuje kiedy powoli i wyraźnie akcentuje słowa suka... Widzę jak sprawia mu radość, przyjemności i ciekawość obserwować mnie jak walczę sama ze sobą bo tak właśnie jest....milion myśli, wspomnień, emocji wywołanych 1 słowem. Trzymam kciuki w pisaniu...;)

    OdpowiedzUsuń